Jeden lipcowy dzień

A ja tu jutro na Koszarawę chcę się wybrać. Taki plan. Już mam wyjąć imadło i nakręcić chruściki na beskidzkie potokowce, jak „coś” jednak każe mi zmienić plany. Coś co w myślach podpowiada: „Mikołaj, nie jedź tam, te masy letników upał i ohydny gryzący dym z setek grilli…I ta ledwie płynąca rzeka.